Bajka o silnym i zdeterminowanym Kopciuszku
Czyli nie czekając na księcia, sama stałam się swoją Dobrą Wróżką
Dawno, dawno temu moje życie wyglądało trochę inaczej: byłam domatorka, uzależniona od seriali, z olbrzymią ilością kompleksów, która spinała się wszystkim i bała się wielu rzeczy. Taki leniwy Kopciuszek 🙂 Jednocześnie od zawsze marzyłam – chciałam podróżować, zobaczyć świat!
Były jednak problemy: nie miałam pieniędzy, nie miałam z kim podróżować, a przede wszystkim brakowało mi odwagi. Nie wiem dokładnie w którym momencie życia kopnęłam się w zada i powiedziałam sobie: ‘Madziara Ty debilko rusz swoje okrągłą pupę i zacznij żyć!’.
Słowo się rzekło – zaczęłam małymi kroczkami od: wakacji al inclusive z obcym facetem, znajomym znajomej (tutaj pojawiły się u mnie pierwsze oznaki posiadania przysłowiowych ‘jaj’). Potem była wakacyjna praca w Amsterdamie, na którą zdecydowałam się bardzo spontanicznie. W przeciągu 4 dni spakowałam się, spędziłam 18 godzin w autokarze i wysiadam w Amsterdamie. Pomagała mi znowu obca osoba – znajoma innej znajomej. Załatwiła mi tymczasowy nocleg, pomogła znaleźć mieszkanie, pracę dostałam w przeciągu kolejnych 3 dni oldschoolowo szukając jej od drzwi do drzwi. To była niezła przygoda. Myślę że w czasie tego lata najbardziej zmieniłam się z zahukanej filmomaniaczki, w osobę która lubi ludzi i spędzać z nimi czas.
Prawdziwa turystka/podróżniczką stałam się na Filipinach. W mojej byłej ówczesnej pracy zwęszyłam korpo-legendę: jakoby w Korpokrolestwie żyły Korposzczurki, którym udało się załatwić pracę z innych lokalizacji. Zamarzyła mi się Azja. Legenda po kilku rozmowach z ludźmi z firmy okazało się prawda: tak więc po odliczeniu kilku złotych monet i załatwieniu miliona formalności wylądowałam na Filipinach.
I tak zaczęła się przygoda mojego życia i pasja, która opnowała moje życie 🙂
OPODRÓŻOWAĆ SAMEMU CZY Z KIMŚ?
Zawsze ciągnęło mnie do wyjazdów, ale w przypadku dalszych wyjazdów zawsze największym problemem było z kim pojechać, a samej to się boję, samej to nudno, musi być z kimś! Ale czy na pewno?
